Nigdy się nie unosił, mimo że był jednym z najwybitniejszych. Legenda polskiej siatkówki – Tomasz Wójtowicz – odszedł w wieku 69 lat. – Zawsze był przyjacielski i pogodny. Taki sam pozostał nawet w czasie choroby. To świadczy o jego charakterze – wspomina jego przyjaciel – Ryszard Bosek.
Dla polskiej siatkówki Tomasz Wójtowicz był absolutną legendą. Postacią, która poprowadziła kadrę do złota mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Na zawsze zapisał się w historii. Dla kolegów z boiska był jednak nie tylko wybitnym siatkarzem, ale wspaniałą osobą.
– Odszedł mój przyjaciel. Człowiek mojej grupy, z którą przeżyliśmy wspaniałe chwile. Wielka szkoda. Można było się oczywiście tego spodziewać, bo był chory od dłuższego czasu. Powinniśmy pamiętać tylko same pozytywne jego strony. A był człowiekiem niezwykle skromnym, to był jego ogromny atut – wspomina Ryszard Bosek, z którym Wójtowicz święcił w kadrze największe sukcesy.
Pierwsze przychodzące na myśl to rzecz jasna mistrzostwo świata i złoto na igrzyskach olimpijskich w Montrealu. Najlepszą trudno jednak wybrać. – Wszystkie wspólne sukcesy były wyjątkowe. Dzieliliśmy wiele wspaniałych momentów, a po latach regularnie do siebie dzwoniliśmy. Poza wynikami sportowymi łączyła mnie z nim bliska przyjaźń. I to nie tylko ze mną, ze wszystkimi kolegami. To się najlepiej pamięta, bo razem się wygrywa i przegrywa. Po tylu latach dalej trzymaliśmy ze sobą kontakt. Było nam po prostu dobrze razem – mówi były siatkarz.
Wielkość siatkarska nie przyćmiła jednak wielkości Wójtowicza jako człowieka. A był wybitny pod wieloma względami. Mimo że stał się jednym z najlepszych siatkarzy na świecie, to nigdy tego nie wykorzystywał.
– Tomek był skromny i wyciszony, pomimo tego, że był według mnie najlepszy na świecie. Nigdy nie dawał jednak tego odczuć. Zawsze był przyjacielski i pogodny. Taki sam pozostał nawet w czasie choroby. To świadczy o jego charakterze. To był wybitny człowiek. Bardzo skromny przede wszystkim. Uważany był za najlepszego na świecie, we wszystkich klasyfikacjach znajdował się bardzo wysoko. A on to odbierał tak bardzo naturalnie, po ludzku. Nigdy się z tym nie obnosił, nie dawał po sobie tego odczuć. Czuł się wręcz tym zażenowany. Przy swojej wielkości nie tracił skromności – opowiada Bosek.
Pozaboiskowa skromność odchodziła jednak na drugi plan, gdy trzeba było wyjść na boisko. Na nim Wójtowicz był pewnych swoich ponadprzeciętnych umiejętności. One pomogły wprowadzić reprezentację Polski na szczyt. Ale już będąc na nim nie unosił wysoko głowy. Pozostawał skromnym człowiekiem, który wolał przemawiać czynami na boisku.
– Muszę przyznać, będąc na pewno w pewnym stopniu nieobiektywnym, że tak skonstruowanego siatkarza nie widziałem do tej pory. Umiał zrobić wszystko. Miał charakter stworzony do sportu. Nigdy nie był zestresowany, nawet przed najważniejszymi meczami. Znał swoją rolę i wiedział, że jest killerem, który musi wziąć na siebie odpowiedzialność w najtrudniejszych momentach. Ale na nim to nie ciążyło. To było dla niego naturalne. To dla mnie największy siatkarz do tej pory – wspomina jego reprezentacyjny kolega.
Tomasz Wójtowicz w barwach reprezentacji Polski rozegrał 325 spotkań. Zmarł 24 października w wieku 69 lat po walce z nowotworem trzustki.